A Dawn To Fear, ostatni pełnowymiarowy album sludge'owych robotników z Cult Of Luna, których w minionych latach zostałem wiernym fanem, wylądował u mnie na szczycie podsumowania roku 2019 i strącił Vertikal z pozycji ulubionego dzieła w ich dyskografii. Naturalnie nie mogłem więc nie sięgnąć po ich najnowsze wydawnictwo - całkiem obszerną, choć wciąż EPkę, The Raging River. Z takimi pozycjami bywa różnie - mogą być okazją do stylistycznego skoku w bok, tak jak to miało miejsce w przypadku kolaboracji Szwedów z Julie Christmas przy okazji świetnego Marinera, a czasem stanowią po prostu pretekst do tego by podzielić się kilkoma skomponowanymi przy okazji kawałkami, dla których nie znalazło się miejsce na sąsiednim długograju...
Recenzja: Pyrrhon „Abscess Time”
Być może, w myśl powiedzonka, nie należy oceniać książek po okładkach. Nie da się jednak ukryć, że bywają one niezłym motywatorem do tego, by po niektóre książki, tudzież płyty, sięgnąć. Tak własnie było w moim przypadku, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z muzyką death metalowców z Pyrrhon, to jest w okolicach opakowanego w uderzającą grafikę What Passes For Survival. Misterny, wysublimowany kolorystycznie i niepokojący, a jednocześnie wyrywający się gatunkowym standardom obrazek sprawił, że po prostu musiałem sprawdzić, jaka muzyka kryje się na krążku nim ozdobionym. Minęły trzy lata, a ja znalazłem się w tej samej sytuacji, patrząc na utrzymaną w charakterystycznym stylu Caroline Harrison obwolutę najnowszego dzieła Amerykanów, czyli Abscess Time. Przyszedłem za okładką, zostałem dla zawartości...
Recenzja: Black Tundra „Daylight Dark”
Niedawno, z polskiego podziemia, wprost na wigilijne stoły, można by rzec, wjechało całkiem apetycznie wyglądające danie, autorstwa stonerowo sludgeowych adeptów sztuki kulinarnej występujących pod szyldem Black Tundra. Moje końcoworoczne menu go nie obejmowało, ponieważ zapchane było już wypasionymi wydawnictwami ustawionymi w kolejce do podsumowania, niemniej w świetle zbliżającego się poznańskiego koncertu tego składu, postanowiłem nadrobić zaległości.
Recenzja: Adrift „Pure”
Och, jak ja lubię takie znaleziska. Jeszcze przed dwoma miesiącami nie miałem pojęcia o istnieniu Adrift. Kilka tygodni temu, podczas eksploracji odmętów internetu, mój wzrok zatrzymał się na psychodelicznej okładce ich najnowszego krążka, uderzającej wprawdzie mało metalowym, ale jakże wyróżniającym się z tłumu, koralowym kolorem. Od tamtego czasu Pure poleciał z moich głośników w całości pewnie ze dwadzieścia razy i wciąż co chwilę do niego wracam.
Baroness „Gold & Grey”
Kolejne kolorystyczne zestawienie w postaci albumu Baroness ujrzało w tym roku światło dzienne. Po świetnym Purple, przyszła pora na Gold & Grey.