Och, jak ja lubię takie znaleziska. Jeszcze przed dwoma miesiącami nie miałem pojęcia o istnieniu Adrift. Kilka tygodni temu, podczas eksploracji odmętów internetu, mój wzrok zatrzymał się na psychodelicznej okładce ich najnowszego krążka, uderzającej wprawdzie mało metalowym, ale jakże wyróżniającym się z tłumu, koralowym kolorem. Od tamtego czasu Pure poleciał z moich głośników w całości pewnie ze dwadzieścia razy i wciąż co chwilę do niego wracam.
