Pora wdziać ramoneski, czerwone skórzane spodnie, pasy z amunicją i nabijane zardzewiałymi gwoździami pieszczochy, zebrać stado i wyjąc do diabła ruszyć w miasto, bowiem Północ nadeszła.

Pora wdziać ramoneski, czerwone skórzane spodnie, pasy z amunicją i nabijane zardzewiałymi gwoździami pieszczochy, zebrać stado i wyjąc do diabła ruszyć w miasto, bowiem Północ nadeszła.
Na wciąż zyskującym popularność poletku epickiego, inspirowanego power metalem melodeathu, obok dużych nazw typu Wintersun, Kalmah i Equilibrium, zaczęło ostatnimi czasy przebłyskiwać logo młodego składu Aether. Łódzki kwintet zadebiutował pół roku temu krążkiem In Embers, przy którego nagrywaniu skumał się z fińskim bębniarzem Rolfem Pilve (na co dzień między innymi w Solution .45 i Stratovarius) i garścią innych gości, w tym z Vincentem Jacksonem Jonesem, gardłowym Aether Realm.
Chłopaki z Paradise Lost generalnie wydają mi się dość posępną ekipą, ale jeśli chodzi o Grega Mackintosha, to jego nastawienie do świata i egzystencji robi szczególnie doliniarskie wrażenie. Tyle przynajmniej mówi, a raczej wrzeszczy, o nim jego muzyka, nawet jeśli przy osobistym kontakcie ten nihilistyczny brytyjski ponurak mógłby okazać się przesympatycznym, promiennym człowiekiem.
Wiedziony kaprysem, wrzuciłem niedawno do odtwarzacza zeszłoroczny pełnopłytowy debiut The Offering, o którym słyszałem skądinąd, że jest jednym z bardziej nietuzinkowych wydawnictw ostatnich miesięcy. Bazując na doniesieniach, prawdopodobieństwo sukcesu obliczałem na jakieś 25 procent…
W Kolejce Do Grania, czyli zestaw kilku utworów zwiastujących wyłaniające się zza horyzontu, wypatrywane przeze mnie, lub po prostu interesujące premiery płytowe, który można z powodzeniem wrzucić na weekendową playlistę i zaspokoić głód nowości. Dzisiejsze pilotażowe wydanie sponsorują Demons & Wizards i Psychotic Waltz, wspierane przez My Dying Bride oraz God Dethroned, a jego tematem przewodnim są powroty po latach!
Niedawno, z polskiego podziemia, wprost na wigilijne stoły, można by rzec, wjechało całkiem apetycznie wyglądające danie, autorstwa stonerowo sludgeowych adeptów sztuki kulinarnej występujących pod szyldem Black Tundra. Moje końcoworoczne menu go nie obejmowało, ponieważ zapchane było już wypasionymi wydawnictwami ustawionymi w kolejce do podsumowania, niemniej w świetle zbliżającego się poznańskiego koncertu tego składu, postanowiłem nadrobić zaległości.
Zgodnie z zapowiedzią, wracamy do płytowego top 20, a dokładniej do jego lepszej dziesiątki.
Rok 2019 za nami, a Irkalla jak zwykle działa od okazji do okazji. Tym niemniej, nie mogłem sobie odmówić napisania paru zdań o moich ulubionych krążkach minionych dwunastu miesięcy, zwłaszcza, że obrodziły one w doskonałe wydawnictwa niebywale wręcz obficie. Tak więc, bez zbędnego przedłużania, przedstawiam poniżej drugą dziesiątkę płyt stanowiących absolutną crème de la crème tegorocznej metalowej (z małymi rockowymi skokami w bok) uczty.