Recenzja: Zeal & Ardor „Zeal & Ardor”

Manuel Gagneux jest niewątpliwie jednym z najbardziej charakterystycznych młodych bohaterów współczesnej sceny ekstremalnej. Jego Zeal & Ardor w ciągu kilku lat wyewoluował z internetowego eksperymentu w pełnoprawny zespół, który budzi niemało emocji, i którego premiery stanowią spore wydarzenie wśród metalowej publiki. Na najnowszym albumie Szwajcar kontynuuje swoją opowieść o czarnoskórych niewolnikach zaprzedających dusze diabłu...

Recenzja: All Them Witches „Nothing As The Ideal”

Żaden ze mnie ekspert, albo wielki fan stonera, toteż rzadko podejmuję się recenzowania albumów z tej szufladki. Inna sprawa, że akurat All Them Witches stoją wysoko na liście moich muzycznych bohaterów, a ich dokonania śledzę od kiedy w moim odtwarzaczu zagościł Dying Surfer Meets His Maker. Chłopaki wybornie mieszają pachnącą Doorsami zmierzchającą, stepowo-autostradową przestrzeń, oraz łagodną psychodelię spod znaku Pink Floyd z bluesem i hard rockowym żwirem, nie wpadając przy tym w bagienko tradycyjnej stonerowej monotonii i utrzymując wystarczająco dużo pazura, by nie wylecieć zupełnie poza obszar ostrego grania. Nie zapominają również, że atrakcyjna piosenka zawsze wygrywa, a z drugiej strony, że atrakcyjna piosenka absolutnie nie musi być prosta, łatwa, ani przewidywalna.

Recenzja: Hexvessel „Kindred”

Będąc fanem głosu, charyzmy i szeroko pojętej wizji artystycznej Mata McNerneya, staram się śledzić dokonania zespołów, w których akurat macza swe zawsze zapracowane palce. Obecnie są to: folkowy Hexvessel, rockowy Grave Pleasures, i hołdujący jego nieśmiertelnej miłości do wszystkiego co ekstremalne i piekielne, The Deathtrip. Jako, że formułę czystej wody muzyki ludowej odbieram jako dość ograniczoną i przewidywalną, pierwszy z wymienionych składów zawsze plasował się na pograniczu moich zainteresowań, najbardziej zaś trafiał do mnie w tych momentach, kiedy odważnie zbliżał się do granic rocka, dzięki czemu jego muzyka zdecydowanie zyskiwała na uniwersalności. Stąd od debiutu tej leśnej drużyny wolę When We Are Death i No Holier Temple, a po tym jak praktycznie odpuściłem sobie zeszłoroczne All Tree (teraz już wiem, że niesłusznie, ale to temat na następny raz), z uwagą poświęciłem się ich premierowemu wydawnictwu...

Szybki Strzał: Aktor „Placebo”

Aktor to dość enigmatyczny fińsko-amerykański twór, powołany parę lat temu do życia przez artystów ze sporym, nawet jeśli w wypadku 2/3 składu zajebiście niszowym dorobkiem. Muzykę zawartą na ich drugim krążku, Placebo, trudno jednoznacznie sklasyfikować. Do głowy przychodzi mi masa skojarzeń: chwilami z robotycznym Voivodowym ekscentryzmem, ubranym w rozgorączkowaną rytmikę á la King Gizzard & The Lizard Wizard, innym razem z psychodelicznym, utopionym w syntezatorach space rockiem z okolic Hawkwind czy nawet Tame Impala...

20 Najlepszych Płyt 2019 cz. 1 (20-11)

Rok 2019 za nami, a Irkalla jak zwykle działa od okazji do okazji. Tym niemniej, nie mogłem sobie odmówić napisania paru zdań o moich ulubionych krążkach minionych dwunastu miesięcy, zwłaszcza, że obrodziły one w doskonałe wydawnictwa niebywale wręcz obficie. Tak więc, bez zbędnego przedłużania, przedstawiam poniżej drugą dziesiątkę płyt stanowiących absolutną crème de la crème tegorocznej metalowej (z małymi rockowymi skokami w bok) uczty.

Grave Pleasures „Motherblood”

Tańcząc do Be My Hiroshima czy Laughter in the Abyss czułbym się trochę jakbym bawił się przy dźwiękach orkiestry grającej na pogrzebie cywilizacji, w świetle radioaktywnych chmur. Nie da się ukryć, że taki pogrzeb byłby niezłą imprezą. Pomimo bowiem aury potrafiącej wywołać ciarki na plecach, właściwie wszystkie utwory składające się na Motherblood to ociekające charyzmą, zajebiste rockowe petardy.

Start a Blog at WordPress.com.

Up ↑