Hate, Belphegor, I Am Morbid | Poznań 30-03-2022

Trochę ponad miesiąc temu wybrałem się do poznańskiego U Bazyla na koncert Davida Vincenta, który ostatnio, do spółki z Petem Sandovalem i pod przeformatowanym szyldem, ogrywa na żywo kultowe kawałki z repertuaru Morbid Angel. Zwykle z rezerwą podchodzę do podobnych auto-coverowych inicjatyw, ale że miasto dopiero wygrzebuje się z pandemicznej koncertowej posuchy, a poza tym skład imprezy uzupełniły dwie ze wszech miar zacne kapele, postanowiłem rozruszać kark i przypomnieć sobie jak komponują się bazylowe browary ze starym dobrym death metalem.

RECENZJA: VENOM PRISON „EREBOS”

Być może to kontrowersyjna opinia, ale odważniejsza zabawa melodią i testowanie gatunkowych granic wyszły Venom Prison na zdrowie. Nie poświęcając zanadto autentycznego jadu i wściekłości, Larissa Stupar z kolegami wykręcili przy okazji Erebos zestaw niesamowicie atrakcyjnych kawałków, które choć wciąż bezlitośnie kopią dupę, z powodzeniem zapuszczają się poza deathową niszę…

Recenzja: Humanity’s Last Breath „Välde”

Patrząc na doniesienia medialne o ogólnej kondycji świata i cywilizacji, można stwierdzić, że Humanity’s Last Breath to adekwatna do czasów nazwa kapeli. Z drugiej strony, słuchając muzyki szwedzkich deathcore’owców, faktycznie łatwo zwizualizować sobie ostatnie tchnienie ludzkości. I nie jest to ładny widok – kończymy jak T-800 w pierwszym Terminatorze: czołgający się, miażdżeni przez prasę hydrauliczną, migający w agonii ostatnim czerwonym okiem. Tak właśnie brzmi Välde – jak przemysłowa apokalipsa przy wyciu syren i gruchoczących kości ciosach nieugiętej maszynerii.

Recenzja: Iotunn „Access All Worlds”

Testowanie granic metalu jest zawsze w cenie, bo trzyma go przy życiu i nie pozwala mu dać się zakopać pod zwałami kurzu. Dobrze jednak, że obok eksperymentatorów, wciąż pojawiają się nowi twórcy, poszukujący oryginalnych rozwiązań w znajomych, sprawdzonych ramach, kultywujący gatunkową tradycję. Tacy właśnie jak Iotunn. Duńczycy na swojej debiutanckiej pełnej płycie wrzucili na ruszt nośny progresywny death, nasuwający skojarzenia z Edge Of Sanity około Purgatory Afterglow, szczyptę muskularnego melodeathu a la stare Amon Amarth oraz szybujące, power metalowe wręcz wycieczki wokalne i upichcili z tych składników dzieło, które z jednej strony brzmi jakby kręciło się w odtwarzaczach już od dwóch dekad, z drugiej zaś ma w sobie wystarczający zasób świeżych rozwiązań, by ładnie wpisać się w aktualne, poszukujące oblicze sceny.

Recenzja: Asphyx „Necroceros”

Weterani europejskiego death metalu, po pięciu latach przerwy, powracają na deski z nową płytą. Z jedynym (prawie) oryginalnym członkiem w składzie, w osobie Martina Van Drunena, Asphyx rzuca słuchaczom na pożarcie kolejną porcję łojenia, utrzymaną w niemal tej samej estetyce, jaką, z krążka na krążek, serwują od czasu Death… The Brutal Way, kiedy to rzeczony kultowy frontman powrócił w ich szeregi. Tradycyjnie więc, mamy do czynienia z istnym muzycznym czołgiem, który rozjeżdża na miazgę wszystko, co stanie na jego drodze, żłobiąc zaciągniętymi z dooma riffami krwawe koleiny. Dla różnorodności, chłopaki raz po raz rozkręcają bezlitosną sieczkę na bagnety – przyspieszają, serwując zainteresowanym rasowe, niemal death-thrashowe młyńce…

Recenzja: Black Crown Initiate „Violent Portraits Of Doomed Escape”

Jakieś 5 lat temu w moje ręce trafił debiutancki album Black Crown Initiate – The Wreckage Of Stars. Ich autorska wariacja na temat znanej receptury, polegającej na łączeniu na wskroś nowoczesnego, wkurwionego deathu z melodyjnymi wycieczkami, okazała się na tyle dobra i charakterystyczna, że Amerykanie z miejsca trafili do grona kapel aktywnie przeze mnie obserwowanych. Ciężkie łojenie w ich wykonaniu było na tamtym krążku satysfakcjonująco porządne, a do tego zdradzało inklinacje do zaskakujących odjazdów w nieoczywistych kierunkach, czego bodajże najbardziej jaskrawy przejaw stanowiły świetne, chwytające za gardło, a jednocześnie zupełnie nie ckliwe, partie czystych wokali…

Recenzja: Imperial Triumphant „Alphaville”

A niech to! 2020 to dobry rok dla death metalu na Irkalli (oczywiście, również diabelnie dobry rok dla tegoż, w ogóle!). Pisałem już o doskonałych albumach Ulcerate i Pyrrhon, a trzecim składem, który w ostatnich miesiącach narobił szumu w otaczającym mnie muzycznym krajobrazie, są własnie bohaterowie dzisiejszego tekstu. Na przestrzeni ostatnich lat Imperial Triumphant zrobili błyskawiczną i efektowną karierę, zdobywając doskonałą prasę i wskakując do wysokiej ligi podziemnego grania. Pamiętam, kiedy zetknąłem się z nimi po raz pierwszy, przy okazji Abyssal Gods, łatwo było wrzucić ich do jednej szufladki z zastępem innych szalonych naśladowców Deathspell Omega. Nowojorczycy nie zagrzali tam jednak miejsca. Znaleźli swoją własną ścieżkę – opuścili opanowane przez demony i diabły leśne nory, by czerpać inspirację z plątaniny betonu, stali i ludzkich żądz, stanowiącej tkankę ich rodzinnego miasta, wspaniałego i przerażającego zarazem…

Recenzja: Pyrrhon „Abscess Time”

Być może, w myśl powiedzonka, nie należy oceniać książek po okładkach. Nie da się jednak ukryć, że bywają one niezłym motywatorem do tego, by po niektóre książki, tudzież płyty, sięgnąć. Tak własnie było w moim przypadku, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z muzyką death metalowców z Pyrrhon, to jest w okolicach opakowanego w uderzającą grafikę What Passes For Survival. Misterny, wysublimowany kolorystycznie i niepokojący, a jednocześnie wyrywający się gatunkowym standardom obrazek sprawił, że po prostu musiałem sprawdzić, jaka muzyka kryje się na krążku nim ozdobionym. Minęły trzy lata, a ja znalazłem się w tej samej sytuacji, patrząc na utrzymaną w charakterystycznym stylu Caroline Harrison obwolutę najnowszego dzieła Amerykanów, czyli Abscess Time. Przyszedłem za okładką, zostałem dla zawartości…

W Kolejce Do Grania… Vol. 4

Po bardzo mocnym wydawniczym początku roku, na horyzoncie zaczyna majaczyć letni sezon ogórkowy – tym bardziej bolesny, że w obecnej sytuacji możemy zapomnieć o wszelkich festiwalach i imprezach. Niemniej, dużo fajnych premier wielkimi krokami zmierza w naszą stronę, a ja ponownie przedstawiam kilka piosenek z krążków, na które osobiście ostrzę sobie zęby.

Recenzja: Ulcerate „Stare Into Death And Be Still”

Ulcerate w ciągu ostatnich lat przeprowadzili szturm na hierarchię wartości fanów ekstremalnego metalu. Ich podróż od statusu ciekawostki z antypodów, do roli jednego z najbardziej prominentnych składów na scenie, ku któremu zgodnie zwracają się uszy publiki w oczekiwaniu na przełomowe dźwięki, była i nadal jest czymś zgoła spektakularnym. Nowozelandczycy na przestrzeni dekady nie wypuścili ani jednej słabej nuty, wytrwale szlifując dekadencką, brutalną materię swego technicznego death metalu, a każde kolejne wydawnictwo stawiało następny krok w kierunku wyzwolenia z formalnych więzów i ku artystycznej dojrzałości….

Recenzja: Azure Emote „The Third Perspective”

Amerykanie z Azure Emote grają awangardowy death metal, nie do końca jednak taki, jaki dziś powinno się robić, żeby naprawdę zasłużyć na miano awangardy. Mam na myśli to, że mimo szalonego kalejdoskopu smaków, którym bombardują nasze uszy, ich muzyka jest dość staroszkolna – spójna, klasycznie ustrukturyzowana i opiera się głównie na instrumentarium od lat kojarzonym ze sceną metalową. Przypomina dzięki temu raczej dzieła sprzed przynajmniej dwóch dekad, niż dzisiejsze, kompletnie obłąkane dziwadła, z uporem łączące najbardziej niedopasowane klocki, jak to tylko możliwe…

Recenzja: Stoned God „Incorporeal”

Przyznam się bez bicia – w przypadku Stoned God poleciałem na okładkę. Kiedy mignęła mi w sieci na jakimś banerze, moją uwagę przykuła arktyczna kolorystyka i efektowna, podobna do Shivy postać, rozpadająca się w gęsty dym, o twarzy zasłoniętej kosmiczną maską. Zważywszy na nazwę zespołu spodziewałem się jednak szeregowego stonera, a więc muzyki, przy której rzadko zostaję na dłużej. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że Niemcy nie parają się zjaranym rockiem o pustyni, a technicznym deathem, z tłustymi groovami á la Dyscarnate, i wyczuwalną domieszką gniotącego sludge’owego klimatu.