Ashbringer to kapela z USA, obracająca się w kręgach szeroko pojętego klimatycznego post-blacka. Debiutancki krążek, nagrany w 2015 roku w jednoosobowym składzie, wionął jeszcze mocno surowizną zapożyczoną od norweskiej drugiej fali, zdradzał już melancholijne, folkowe inklinacje. Na wydanym rok później, nawiasem mówiąc świetnym Yūgen, panowie sformowali regularny skład i rozwinęli formułę w kierunku pełnoprawnego atmo-blacka, hołdującego takim żelaznym reprezentantom gatunku jak Agalloch i Panopticon. Parę tygodni temu światło dzienne ujrzała ich najnowsza płyta, zatytułowana Absolution, przesuwająca środek ciężkości muzyki dalej w kierunku postu, zostawiając klasyczny black metal coraz bardziej z tyłu.
Recenzja: Adrift „Pure”
Och, jak ja lubię takie znaleziska. Jeszcze przed dwoma miesiącami nie miałem pojęcia o istnieniu Adrift. Kilka tygodni temu, podczas eksploracji odmętów internetu, mój wzrok zatrzymał się na psychodelicznej okładce ich najnowszego krążka, uderzającej wprawdzie mało metalowym, ale jakże wyróżniającym się z tłumu, koralowym kolorem. Od tamtego czasu Pure poleciał z moich głośników w całości pewnie ze dwadzieścia razy i wciąż co chwilę do niego wracam.