Aby odwrócić na chwilę uwagę od bieżących wydarzeń ku przyjemniejszym sprawom, przedstawiam kolejną porcję świeżutkich piosenek, zapowiadających nadchodzące wydawnictwa.
1. Ulcerate – Stare Into Death And Be Still.
Ulcerate nie rozczarowuje. Ba, Stare Into Death And Be Still ma wszelkie predyspozycje, by zostać okrzykniętą jedną z najmocniejszych pozycji w ich katalogu, a znając Nowozelandczyków, nie spodziewam się, by reszta płyty miała nie dotrzymać jej kroku. Zwyczajowo już dostajemy wionący piekielną otchłanią, pokręcony i obłąkany death metal, choć tym razem, przy całym swym niezmiennym, przytłaczającym okropieństwie, jakby odrobinę bardziej hmm… chwytliwy? Melodyjny? A może to tylko moje uszy przyzwyczaiły się do ciemności.
2. Paradise Lost – Fall From Grace.
Kto zna moje muzyczne preferencje ten wie, że Paradise Lost okupują w moim sercu uprzywilejowane miejsce. Z jakiegoś, trudnego do zdefiniowanego powodu ich muzyka ze mną współgra. Dodatkowo, za to, w jak przekonujący i niewymuszony sposób udało im się ostatnimi czasy połączyć doom-deathowe korzenie z bagażem późniejszych, międzygatunkowych doświadczeń, darzę ich dużym szacunkiem. Dlatego wiadomo było, że wzmianka o Fall From Grace musiała się tu znaleźć. Dla odmiany od zapowiedzi samych muzyków o powrocie do eklektycznych patentów w kontekście nadchodzącego albumu, utwór nie przynosi niespodzianek. To po prostu klasyczny neo-paradajsowy numer, który mógłby znaleźć się na Medusie czy A Plague Within – odpowiednio szorstki i ciężki, z markowym, melodyjnym refrenem. Słucha się go bardzo przyjemnie, a przejmujący klip stanowi świetne dopełnienie.
3. Caligula’s Horse – Tempest.
In Contact to była bardzo dobra płyta, pełna świetnie napisanych numerów z masą genialnych melodii i nowoprogowego, technicznego zęba. Tempest z jednej strony zapowiada kontynuację muzycznej drogi Australijczyków bod względem charakteru, z drugiej zaś wydaje mi się bardziej zwarty i piosenkowy, niż jakakolwiek kompozycja z poprzedniego albumu.
4. Hexvessel – Phaedra
Hexvessel od lat oscyluje pomiędzy tradycyjnym rockiem, a akustycznym leśnym folkiem. Co dostaniemy od nich tym razem? Trudno powiedzieć, bo każdy z trzech wypuszczonych jak dotąd singli prezentuje nieco inne oblicze zespołu. Phaedra brzmi niemal jak coś z repertuaru środkowych Swansów z lekkim powiewem Ennio Morricone i liniami wokalu á la Nick Cave. Trzymam kciuki za nowy materiał, bo kiedy Matt McNerney robi dobrą robotę, to naprawdę robi Dobrą Robotę!
5. Katatonia – Behind The Blood.
Szwedzi wprawdzie byli bohaterami poprzedniej Kolejki Do Grania, ale postanowiłem powrócić do zapowiadanego przez nich City Burials. A to dlatego, że jeszcze parę tygodni temu, znając ich pierwszy nowy singiel, spodziewałem się, że będzie to płyta á la The Assasination Of Julius Caesar Ulvera, porzucająca, być może chwilowo, ostrzejsze brzmienia na rzecz akustycznych gitar i elektroniki. Behind The Blood sprawił mi natomiast nie lada niespodziankę – okazał się pełnokrwistym, skondensowanym, momentami niemal klasycznie heavymetalowym kawałkiem, nieco zaskakującym w świetle dyskografii Katatonii. Naprawdę jestem ciekaw charakteru całego albumu.
6. Me And That Man – By The River.
Generalnie nie lubię Me And That Man. Głównie dlatego, że drażni mnie maniera wokalna Nergala, ale również z tego powodu że cały ten projekt tak bardzo trzyma się swojej początkowej formuły, że usłyszeć jeden kawałek, to tak, jakby usłyszeć wszystkie. Kiedy jednak naczelny polski satanista zostaje zdubbingowany przez Ihsahna (patrz teledysk), pierwszy minus odpada. Może więc to właśnie jest ten jeden kawałek z nowej płyty, który warto usłyszeć?